Artykuły

Powódź w Holandii 1953 - 60 lat temu...

W związku z wysokim stanem wody ogłoszony został stan wyjątkowy w Zwijndrecht. Woda przelewa się przez groble. Wyspa Dordrecht również wydaje się być w niebezpieczeństwie. W Willemstad również ogłoszono stan wyjątkowy. Poldery Ruygenhil i Oude Heyingen są zalewane. Wojsko zostało wezwane do pomocy. Dostawy prądu zostały przerwane. Miasto Willemstad tonie.



W związku z wysokim stanem wody ogłoszony został stan wyjątkowy w Zwijndrecht. Woda przelewa się przez groble. Wyspa Dordrecht również wydaje się być w niebezpieczeństwie.

W Willemstad również ogłoszono stan wyjątkowy. Poldery Ruygenhil i Oude Heyingen są zalewane. Wojsko zostało wezwane do pomocy. Dostawy prądu zostały przerwane. Miasto Willemstad tonie.
Syreny w fabrykach wyją. Dzwony w kościołach dzwonią. Mówi się, że grobla obok Lindt została przerwana.

Stan wyjątkowy ogłoszony w Maassluis. Istnieje zagrożenie powodziowe. Polder pomiędzy Maassluis i Hoek van Holland powoli napełnia się wodą. Farmerzy odcinają kantary swojemu bydłu. Okolica Maassluis znajdująca się za groblą ma ponad 3000 mieszkańców.

W wielu miejscach na zachodzie kraju powstał stan zagrożenia z powodu niezwykle wysokiego poziomu wody. Meldunki o zaistniałej sytuacji dotarły do nas, jak dotąd, z miejscowości na wybrzeżu oraz Holandii Południowej i Wysp Zelandzkich. Pierwsza wiadomość nadeszła dzisiejszej nocy między godziną czwarta i czwartą trzydzieści ze Zwindrechtu, gdzie ogłoszono stan wyjątkowy. Woda zaatakowała tamy. Według doniesień sytuacja jest krytyczna


Tak w nocy 1 lutego 1953 roku brzmiały telegramy oraz audycje radiowe nadchodzące z Holandii Południowej, Zelandii oraz Północnej Brabancji.

Sztormowa pogoda przed którym ostrzegał Królewski Instytut Meteorologiczny okazała się bardziej niebezpieczna niż początkowo przewidywano. Stało się tak za sprawą połączenia silnego wiatru - na poziomie 10 w skali Beauforta, jego niecodziennego kierunku - północno-zachodniego oraz pływu syzygijnego (zjawisko pływowe powstające, gdy Ziemia, Księżyc i Słońce znajdują się w linii prostej). Czynniki te oraz ich długotrwałość spowodowały największą katastrofę w dziejach Holandii i Europy XX wieku.

Pierwsze wały przerwane zostały w Kruiningen i Oude Tonge, następne w Willemstad, Heijningen, Fijnaart, Gravendeel, Strijen i Numansdorp. Powstało 187 kilometrów wyrw w groblach przez które woda swobodnie przelewała się. Z powodu kiepsko funkcjonującego systemu ostrzegania większa część ludności zamieszkującej zagrożony obszar nie została poinformowana o zagrożeniu. Większość ludzi ze snu obudziła woda. Rozpoczęła się walka z czasem. Sceny jakie rozegrały się tej nocy brzmią nieprawdopodobnie. Opowieści o mężczyźnie który uwięziony na górnym piętrze swego domu patrzył jak jego żona i dwanaścioro dzieci tonie pod masą wody która w ciągu kilku minut wdarła się do ich domu. Historia dziewczynki na której oczach utonęli rodzice, ośmiu braci i siostra. Żona która próbując wezwać pomoc wspinała się na dach swego domu z którego kilka minut później zobaczyła wypływające ciało swojego męża. Opowieść o rodzącej kobiecie której mąż tuż przed nadejściem wody poszedł poszukać lekarza który pomógłby odebrać poród, powróciwszy po 3 godzinach bez lekarza nie zastał już swej żony i dziecka, oboje zostali zmyci przez fale powodziową. Członkowie dużych rodzin ginęli jeden po drugi przygnieceni rozpadającymi się domami czy też nie znajdowali już siła na utrzymanie się na powierzchni wody. Takie historię choć brzmią nieprawdopodobnie tamtej nocy były normą.

Ranek 1 Lutego miał ukazać prawdziwy ogrom katastrofy - Tu i ówdzie można jeszcze zobaczyć kilka dachów, czubki drzew oraz fragmenty grobli. Resztą była tylko woda, jak okiem sięgnąć. Poziom wody rankiem zaczął powoli opadać, przez co wielu ludzi, jeśli były ku temu możliwości ewakuowało się ze swoich gospodarstw do wyżej położonych terenów. Ci co tej możliwości nie mieli udawali się na dachy swoich domostw w oczekiwaniu na pomoc. Ludzie posiadający łodzie ewakuowali swoje rodziny i sąsiadów z terenów zagrożonych. Panował chaos ponieważ nie było jednoznacznie określonych procedur jak postępować w przypadku takich sytuacji. Problemem był również brak połączeń telefonicznych i drogowych z Holandią nie dotkniętą katastrofą, co za tym idzie w pierwszym dniu katastrofy ludność poszkodowana nie mogła liczyć na pomoc wojska i jakąkolwiek pomoc z zewnątrz. Wszystkie przypadki ewakuacji czy też pomocy były organizowane przez ludzi ocalałych którzy wiedzieli, że aby przetrwać dalej muszą pomagać sobie na wzajem.


Niedzielnego popołudnia nadeszła druga fala powodziowa, która spowodowała pogorszenie i tak krytycznej już sytuacji. Ponieważ większość grobli była już przerwana, woda nie miała jakichkolwiek przeszkód i wdarła się ze zwiększoną siłą i z większym zasięgiem. Dla tych którzy pozostali w swoich domach jedynym ratunkiem był dach, jednak nawet on nie był pewnym schronieniem ponieważ wiele domów nie wytrzymywało siły drugiej fali. Ludzie tonęli lub dryfowali po połaciach wody na częściach swoich dachów, które najczęściej siłą wody były po prostu podnoszone ze ścian domu. Druga fala okazała się być bardziej tragiczna w skutkach niż pierwsza.

W dalszym ciągu ofiary powodzi nie mogły liczyć na jakąkolwiek pomoc z zewnątrz, co prawda odbyło się kilka lotów rozpoznawczych na obszarze dotkniętym katastrofą, jednak szalejąca burza uniemożliwiała jakiekolwiek udzielenie pomocy na dużą skale z powietrza. Kilka ważnych osób odwiedziło Dordrecht i Zachodnią Brabancję. Jednak po całym dniu Holandia nadal nie była świadoma pełnego wymiaru katastrofy. Nikt nie wiedział że Schouwen-Duiveland, Goeree-Overflakkee i Tholen praktycznie zginęły pod wodą.


Mówi się, że pierwszymi ludźmi którzy dotarli na zalane tereny Schouwen-Duiveland, Goeree-Overflakkee byli rybacy z Urk. Pewna liczba ich łodzi rybackich była zakotwiczona w zatoce Breskens. W niedziele, po pierwszych wiadomościach o katastrofie, pojechali oni autobusem do Breskens i w niedziele wieczorem, kiedy burza wciąż szalała, wyruszyli na pomoc poszkodowanym wszystkimi łodziami które nie zostały uszkodzone. Nawiązali oni również kontakt z Radiem Scheveningen i poinformowali władze o sytuacji w jakiej znajdują się wyspy.

Napływające informację uświadomiły ogrom i powagę sytuacji w jakiej znalazła się Holandia. Ogłaszając stan klęski żywiołowej rząd zmobilizował wszystkie możliwe siły i środki by ratować co się jeszcze dało i zapobiec zwiększaniu się rozmiarów strat. Podczas pierwszych trzech dni zadaniem wojska było ewakuacja ludności oraz pomoc przy naprawach grobli tak aby woda nie rozprzestrzeniała się na większe obszary lądu. W kolejnych dniach odpowiedzialni oni byli również za ratowanie ocalałego bydła oraz oczyszczanie wody tak aby była zdatna do picia. Już pierwszego lutego otwarte zostały specjalne punkty medyczne w których lekarze pierwszego kontaktu, chirurdzy i pielęgniarki zgłosili swoją gotowość do pomocy. Stworzono także specjalne punkty techniczne których zadaniem było naprawianie środków transportu oraz maszyn które mogły być pomocne w ewakuacji lub odbudowie tam. Sama akcja ratownicza była kompletną improwizacją, do 1 marca ewakuowanych zostało 72 000 osób. Przetransportowywano je do zorganizowanych na szybko ośrodków pomocy na obszarach nie zagrożonych powodzią na terenie m.in. w Goes, Bergen op Zoom i Rotterdamie. Powroty trwały rok, jednakże do wiosny 1954 roku około 5 000 ludzi nie powróciło do swojego miejsca zamieszkania.

Z całego świata zaczęła napływać pomoc. Pomoc wojskową zaoferowały takie kraje jak Belgia, Anglia, Stany Zjednoczone, Kanada, Dania i Francja. Kraje skandynawskie przysłały gotowe drewniane domki które stawiane były na terenach dotkniętych powodzią. Pomoc pieniężną oraz rzeczową zaoferowały nie tylko kraje europejskie poszkodowani mogli liczyć między innymi na żywność z Algierii, Iranu, Izraela, Surinamu czy Jamajki. Pomoc okazała się tak wielka, iż 4 lutego Czerwony Krzyż poprosił o zaprzestanie wysyłania ubrań i mebli ponieważ nie było już fizycznego miejsca do przechowywania tak ogromnej ilości rzeczy.

W efekcie powodzi w 1953 roku zginęło 1835 osób, utonęło 200 000 bydła a 200 000 hektarów ziemi zostało zalanych. Doszczętnie zniszczonych zostało 3000 domów i 300 farm. Ponad 72 000 ludzi zostało ewakuowanych. Najbardziej ucierpiały prowincje: Zelandia, Holandia Południowa, Północna Brabancja oraz wyspa Texel w Holandii Północnej. Pod wodą znalazło się 200 000 hektarów ziemi, a straty oszacowano na 1 500 000 000 guldenów.

Na obszarze Alblasserwaard z powodu wyrwy w grobli obok miasta Papendrecht zalany został cały obszar polderu - zabezpieczony już 4 lutego i osuszony do 18 marca 1953 roku. Wyspa Rozenburg z powodu poważnych uszkodzeni w tamach została w większej części zalana. Wyspa Voorne-Putten została zalana na powierzchni 140 ha tylko dzięki mobilizacji wolontariuszy oraz wojska którzy to odbudowali groble oraz wybudowali 10 kilometrową drewnianą tamę chroniącą groblę. Wyspa De Hoekse Waard zalana pomimo, iż przy pierwszej fali powodziowej była dobrze chroniona przez groble przy drugiej fali musiała uznać wyższość sił natury i tak z powierzchni 400 ha zalanej w pierwszej fali obszar zalany zwiększył się do 5900 ha. Wyspa De Tiengemeten z powodu zbyt niskich grobli została całkowicie zalana. Goeree-Overflakkee zostało zalane w 82% natomiast na Schouwen-Duiveland powstało 54 wyrw w groblach a 11 350 ha powierzchni zostało zalanych. Wyspa Tholen poddała wodzie 6 560 hektarów swojej ziemi a Wyspa St. Philip 1 630 ha. Ze wszystkich Zelandzkich wysp najmniej ucierpiała Walcheren z całkowitej jej powierzchni 20 330 ha zalane zostało 1 150 ha z których już 4 lutego 720 ha było już osuszone, cała wyspa już 15 lutego była całkowicie uwolniona od wody morskiej. Pod wodą znalazło się również 30% powierzchni Północnej Brabancji oraz 20% Brabancji Południowej.

Rząd wdrożył plan szybkiego usunięcia skutków powodzi której zniszczenia szacuje się na 1 100 km wyrw i uszkodzeń w tamach i groblach. Większe wyrwy zostały powierzone do naprawy Rijkswaterstaat wynikało to głównie z doświadczenia jakie posiadała ta instytucja. Większość większych wyrw została zamknięta przy użyciu kesonów, mniejsze natomiast zostały powieżone do zamknięcia siłą lokalnym wspomaganym przez wojsko ponieważ wymagały one głównie zamknięcia za pomocą worków z piaskiem. Szacuje się, że powódź spowodowało do 500 mniejszych uszkodzeń w groblach oraz 67 poważniejszych. Wszystkie one zostały naprawione do 6 listopada 1953 roku.

Sztorm na Morzu Północnym spowodowała szkody nie tylko na Holenderskim wybrzeżu. Dotknięte zostało również wybrzeże Anglii, Belgii, Danii i Francji. Nie spowodowało to jednak w tych krajach tak poważnych konsekwencji z jakimi borykała się Holandia.



Powódź z 1953 roku wywarła ogromne wrażenie na Holendrach, mimo to rząd nie był obwiniany za zaistniałą sytuację. Uznano bowiem, iż z nocy 31 stycznia na 1 lutego Holandia zmierzyła się z nadzwyczajnymi mocami przyrody którym na tamten moment nie można było się przeciwstawić. (Obszar Zeladnii był zabezpieczony przed powodzią groblami i wałami. Pomimo, iż wielokrotnie mówiono o niedoskonałościach i niewystarczalności tego systemu rząd Holenderski nie mógł poprawić jego stanu. Spowodowane było to prowadzeniem dużego projektu po części również przeciwpowodziowego w obszarze zatoki Zuiderzee oraz odbudowie swojej gospodarki po II Wojnie Światowej. Poniekąd powodem braku zainteresowania tamtym obszarem były również brak występowania większych powodzi, w ten sposób uznano bowiem, że teren Zatoki Zuiderzee który dotknęła powódź w 1916 roku będzie priorytetem jeśli chodzi o ochronę porzeciwpowodziową). Mimo, że rząd nie był obwiniany o katastrofę, opinia publiczna naciskała na podjęcie działań mających zapobiegnięcie takich sytuacji w przyszłości. 21 lutego 1953 lutego powołana została Komisja Delta której zadaniem było zbadanie przyczyn i skutków katastrofy oraz przedstawienie działań które miałyby zapobiec podobnym katastrofą. Tak powstał Projekt Delta który potwierdza, że powiedzenie „Bóg stworzył świat, ale Holendrzy stworzyli Holandię” nie jest na wyrost. Ale to jak mawia mój tato, jest już zupełnie inna bajka.

Bardzo dziękuje Muzeum Powodzi 1953 roku - Watersnoodmuseum za udostępnienie archiwalnych zdjęć oraz materiałów związanych nie tylko z powodzią z 1953 roku oraz za możliwość skorzystania z ich okazałej biblioteki.

Ewa Zawadka – 60 lat temu - Powódź w Holandii 1953
(Watersnood van 1953, North Sea flood of 1953)



Źródła:
1. G.P. van de Ven, Man-made lowlands - History of water management and land reclamation in the Netherlands, wyd. IV poprawione, 2004 r.
2. R.J. Hoeksema, Designed for Dry Feet - Flood portection and land reclamation in the Netherlands, American Society of Civil Engineers, 2006 r.
3. The Battle of the floods, Holland in February 1953, Published in Holland by Netherlands Booksellers and Publishers Association, Amsterdam
4. H. Gerristen, What happened in 1953? The Big Flood in Netherlands in retrospect
5. Studies in Holland Flood Disaster 1953, Instituut voor Sociaal Onderzoek van het Nederlandse Volk, National Research Council, Committee on Disaster Studies, Amsterdam 1955 r.
6. watersnoodmuseum.nl
7. deltawerken.com

Apis 31.01.2013 5097 wyświetleń 0 komentarzy 0 ocena Drukuj



0 komentarzy

Dodaj lub popraw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Żadne komentarze nie zostały dodane.


Ocena zawartości jest dostępna tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Proszę Zaloguj by zagłosować.
Niesamowite! (0)0 %
Bardzo dobre (0)0 %
Dobre (0)0 %
Średnie (0)0 %
Słabe (0)0 %
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies