Łodziarski Sylwester w Breslau.
Hans Niekrawietz urodził się 8.II. 1896 r. w Opolu, jako syn nadodrzańskiego chłopa. Zmarł w 24.IV. 1983 roku w Wangen w Allgäu. Jego zycie i twórczość poświęcone było zachowaniu w pamięci dziedzictwa ponadczasowego Śląska i kultury, która przez stulecia rozwijała się na tym terenie. Znaczna część utworów lirycznych poświęcona jest Odrze.
Hans Niekrawietz urodził się 8.II. 1896 r. w Opolu, jako syn nadodrzańskiego chłopa. Zmarł w 24.IV. 1983 roku w Wangen w Allgäu. Jego zycie i twórczość poświęcone było zachowaniu w pamięci dziedzictwa ponadczasowego Śląska i kultury, która przez stulecia rozwijała się na tym terenie. Znaczna część utworów lirycznych poświęcona jest Odrze. To właśnie Oderlieder ( Pieśni znad Odry ) utrwaliły jego sławę jako "piewcy Odry". W Sonetach odrzańskich opiewa poeta Odrę, będącą dominującym elementem i krajobrazem Śląska, spokojny nurt, który stale i niezmiennie przez płynie przez stulecia, rwące fale zagrażające przewoźnikimm-łodziarzom i nadodrzańskim chłopom, rzeka w milczeniu niosąca ciężary górnośląskiego przemysłu, rzeka w zmieniających się porach roku i nastrojach, oraz ludzie którzy nad nią i z niej żyją.
Trafiony przypadkowo przeze mnie tekst Unvergenessenes Schlesien (Niezapomniany Śląsk), a zwłaszcza ta część poświęcona Odrze tak mnie zachwyciła, że postanowiłem chociaż mały fragment przełożyć na polski i pokazać na naszym portalu. Szczególnie zachwycił mnie opis łodziarskiego sylwestra w ówczesnym Breslau. Tak pięknego opisu tradycji łodziarskiej (św. Sylwester, patron odrzańskich łodziarzy), oraz obraz bądź co bądź kolebki odrzańskiej łodziarki – niestety nie Wrocławia lecz Breslau wprost powala z nóg. Mówię niestety, gdyż w dzisiejszym Wrocławiu takich wspaniałych klimatów łodziarskich dziś ze świecą szukać.
Będę jeszcze wracał do poezji i prozy Niekrawietza niejeden raz, gdyż jego wizja Odry i świata, który ją otaczał idealnie pokrywa się z moim.
A teraz wczujmy się w atmosferę sylwestrowej nocy w Breslau:
.... Od tego widoku tego miasta człowiek może się rozchorować, kiedy się go zobaczy i przeżywa trudno jest się od niego oderwać. A rzeka niczym czarodziej, który jak tylko je dostrzeże to ciągle do niego wpływa, przepływa i jednocześnie opuszcza. Ona jest wciąż niestabilna, ale wciąż kocha lasy i odległe wioski. Ona szuka dialogu z chłopem i żeglarzem, z przewoźnikiem i błądzącymi wędrowcami którzy są do niej podobni. Jej istnienie to monotonia i cisza, a wysokie fasady i jej odbicie rozpływa się w nieskończonym błękicie nieba.
Raz w roku, w Sylwestrowy dzień mają odrzańscy żeglarze "gratisowy rejs", tym razem na lądzie. Jest to w święto ich patrona, świętego Sylwestra, który także i dziś jeszcze na Odrze i na innych drogach wodnych jest ich patronem. Oczywiście: jego smutny uśmiech ledwo przypomina niegdyś wesołe oblicze, więc jego odrzańscy żeglarze po ciężkim roku pracy z wrocławskich portów obierali kurs do swych ulubionych knajpek, do wielkiego sylwestrowego żeglarskiego spotkania, w którym, rzecz jasna obowiązkowo muszą brać udział od najmłodszego majtka po siwobrodych przedsiębiorców.
Na "Brzeskie gęsi", które zima po Odrze pędziła nikt na nie zważa tuż przy Sylwestrze. Brać żeglarska inne powinności miała zapisane i nic nie było w stanie ich od nich powstrzymać, a ich jazgotliwe kobiety z lekkim potrząsaniem głowy cofały się do swych kajut. Mieli oni swoistą cichą przyjemność jak to faceci, wystroić się porządnie, od szerokich marynarskich spodni po czapkę z daszkiem i uginali się sprężyści idąc nabrzeżem, bo dziarskie chłopy to były przecież. A wrocławskie dziewczyny oglądały się wciąż za chłopakami, którzy na ich widok przyjaźnie machali rękami i rozmaite figle wyprawiali. Hopla!, już trzaskały żabki sztucznych ogni, już serpentyny pomykały na wszystkie strony wokół ramion dziewcząt.
Tak, to odrzańscy żeglarze byli pierwszymi którzy całym swym wysiłkiem rozmach i oryginalność wprowadzali. Żeglarski Sylwester we Wrocławiu!. Jak fajerwerki buty z głębi duszy w górę ciskane ! A byli dopiero w drodze żeglarze, szli jak ogień pełzający który się w staromiejskie uliczki wylewał, i wokół rynku i na Nowym Targu dookoła starego Neptuna wylewając się ostatecznie na Odrzańską ulicę, aby tam w licznych małych żeglarskich knajpkach całą noc sylwestrową palił się. To był wspaniały ogień, który tylko przez stosowną wrocławską specjalność, tak bardzo wychwalaną "Schirdewan" albo "Hennig-Creme" galonami mógł być wygaszany i jednocześnie cudownie wzniecany tak, aby wszystkie siły witalne z wodami Odry szczęśliwie odpływały. Naturalnie, że były też przynoszone żeglarskie akordeony i organki. I grali teraz do tańca, do tańca żeglarskiego, nieprzerwanie w coraz bardziej ostrym tempie i takcie:
Jak fala pląsa od Kiel,
jak wiatr pędzi nad pokładem,
pędzą razem taniec i zabawa
całoroczny trud odchodzi.
Żeglarz Karl, żeglarz Franz
razem z Fridą i Zofią
wirują w ciągłym tańcu –
młody świat, ile on kosztuje !
I później przebrzmiał sylwester żeglarzy, jak pozostałość z pogańskiej dzikiej nocy, przebrzmiałej i kończącej się. I nienaruszone stały parowce i barki w porcie, dziś i zawsze w zimowy czas, zlodowaciały i zaśnieżony....
Proszę Zaloguj by zagłosować.